Na zachód od Centralnej Hawany znajduje się Vedado. Najnowocześniejsza dzielnica mieszkalna z luksusowymi hotelami, a do tego zbudowana na wzór Miami. Tu również mają swoje miejsce różne urzędy i ambasady.
Dwa ciekawe hotele, które przetrwały do teraz to monumentalny Hotel Nacional z dużym gmachem oraz Hotel Habana Libre. Ten drugi w czasach swojej świetności nosił nazwę Habana Hilton i był największym hotelem w całej Ameryce Środkowej! Jest znany również z muralu, który przez wiele lat po rewolucji był zakryty przed widokiem publicznym.
Spacerowym krokiem przechodzimy przez ulice Vedado, mijając dzielnicę mieszkalną, tereny Uniwersytetu i szpitala, żeby znaleźć się na Plaza de la Revolucion! Upał leje się z nieba. Ani jednej chmury. Teren placu natomiast ogromny. A my czujemy jak ziemia ugina się pod naszymi stopami… Tak, wyraźnie czuliśmy, że nawet beton nie wytrzymuje tej temperatury 😉
Paradoksem jest, że na Plaza de la Revolucion znajduje się Monumento Jose Marti – najwyższa budowla w okolicy, a do tego pamiątka na cześć Martiego, czyli przywódcy ruchu niepodległościowego – a tak na prawdę plac znany jest z czegoś innego. Zaraz naprzeciwko stoją dwa bloki z Fidelem Castro i Che Guevarą, których wizerunkiem opatrzona jest prawie każda pocztówka z tej części miasta. W jednym z nich swoją siedzibę ma Ministerstwo Spraw Wewnętrznych.
Zwiedzanie Vedado kończymy na Necropolis de Cristobal Colon. To największy cmentarz w całej Ameryce Łacińskiej. Cały teren jest zadbany, a grobowce niezwykle eleganckie i wykonane z wielką precyzją. Na wielu z nich znajdziemy wyrzeźbione historie zmarłych. Ci najbardziej znani bądź zasłużeni spoczywają przy głównej alei. W miarę oddalania się od głównej kaplicy, chowani byli zmarli o coraz niższym statusie społecznym.
Jednym z ciekawszych jest nagrobek w postaci kostki domina. Ma on upamiętniać historię kobiety, która zmarła na zawał serca po przegranej, bardzo istotnej, partii domino.
Tym akcentem kończymy „poważniejszą” cześć dnia. Po całodziennym zwiedzaniu czas na zabawę! 🙂
A jak się bawić to w Klubie Tropicana! Czyli w miejscu znanym na całym świecie ze wspaniałego kabaretu ze zmysłowymi tańcami, gimnastyką na najwyższym poziomie oraz popisami wokalnymi Kubańczyków. Oczywiście pierwszoplanową rolę odgrywają tu las diosas de carne, czyli cielesne boginie, ubrane w kolorowe, bogato zdobione piórami i cekinami, a przy okazji bardzo skąpe stroje.
Całe show jest niezwykłe i przyciąga co wieczór rzesze turystów. Ważne, żeby pamiętać, że bilety należy zakupić co najmniej z jednodniowym wyprzedzeniem w centrum miasta. Cena nie jest niska, ale zdecydowanie nie żałuję ani jednej wydanej na ten wieczór złotówki 🙂 Po wszystkich występach, scena zamienia się w parkiet, na którym można przetańczyć wiele godzin.
Dodatkowo, do Klubu i z powrotem (żeby nie wydać fortuny na taksówkę powrotną, warto umówić się z kierowcą od razu na trasę w dwie strony) jechaliśmy amerykańskim pięknym kabrioletem wzdłuż promenady Malecon. Wrażenia z całego wieczoru absolutnie niezapomniane! ❤