Islandia | Ahoj Przygodo!

Zawsze jak samolot podchodzi do lądowania wychylamy się, żeby zerknąć na cel naszej podróży i zweryfikować czy nasze wyobrażenia o tym miejscu były prawidłowe. W tym przypadku przywitała nas ponura szarość, brak jakiejkolwiek roślinności i jedynie co, to dostrzegliśmy niesamowicie błękitne zbiorniki wody. Na szczęście przygnębiający krajobraz dotyczył tylko tej części wyspy…. 😉

Podróż na Islandię była dość męcząca. Wylecieliśmy z samego rana z Katowic do Londynu. Następnie spędziliśmy cały dzień na zwiedzaniu brytyjskiej stolicy, a noc upłynęła nam na koczowaniu na lotnisku. Kolejnego dnia o świcie mieliśmy lot do Keflaviku.

Z lotniska odebrał nas pracownik wypożyczalni samochodów, którą znaleźliśmy przez stronę Lonely Planet. Po dopełnieniu formalności ruszyliśmy naszą Kia Rio na podbój wyspy! 😉 Pierwszy przystanek to supermarket Netto, żeby zrobić zapasy na kilka następnych dni i zjeść śniadanie. Wchodzimy do środka i pierwsze co nas wita? Wielki stand z ulubionymi batonami Islandczyków, czyli… z polskimi Prince Polo! Idąc kawałek dalej mijamy słoiki z polskimi kiszonymi ogórkami. Cała reszta nie jest już w niczym podobna do naszego kraju, szczególnie patrząc na ceny…

img_3054

Dopiero zaopatrzeni we wszystko, co potrzebne i najedzeni, poczuliśmy pogodę panującą na Islandii. Zaczęło doskwierać nam zimno i wiatr, a w ruch poszły czapki, rękawiczki i… ogrzewane siedzenia w samochodzie 😉

Zwiedzanie Reykjaviku postanowiliśmy zostawić na koniec wyjazdu. Chcieliśmy też spędzić pierwszy dzień dość luźno i odpocząć po podróży. Przed nami była do pokonania trasa ok. 250 km, tak żeby dotrzeć na noc do Grundarfjörður. Po drodze zaplanowaliśmy „małą” pieszą wycieczkę do jednego z najwyższych wodospadów na Islandii. W praktyce przystanków było dużo, duuuuuużo więcej, no bo jak się nie zatrzymywać co kawałek jeżeli widoki zapierają dech w piersiach ❤

img_3072

img_3065

Nadszedł czas na pierwszy oficjalny „skok w bok” z Ring Road, czyli „autostrady” dookoła wyspy. Po szutrowej drodze docieramy do parkingu, na którym stoi kilka samochodów. Choć mieliśmy początkowo wątpliwości czy dobrze zjechaliśmy, te kilka samochodów dodaje nam pewności, że tak. Swoją drogą pierwszy przejazd po drodze szutrowej był nie lada przeżyciem – cały czas się obawiałam, że od razu uszkodzimy samochód. Na szczęście szybko mi takie zamartwianie się przeszło, a i samochód przeżył całą drogę bez szwanku 😉

Przejście kilku kilometrów zająło nam na prawdę dużo czasu, bo nie sposób oderwać się od robienia zdjęć i podziwiania widoków. Z oddali wydawało się, że zmierzamy do dużej przepaści i tam spodziewaliśmy się zobaczyć wodospad, ale nic z tego! Prawdziwa zabawa, czyli naturalny tor przeszkód właśnie się rozpoczyna! 😀

img_3066

img_3071

Najpierw przechodzimy przez wydrążoną w skale jamę. Trzeba uważać, żeby się nie poślizgnąć. Dalej idziemy, idziemy i idziemy i myślimy, że już zaraz coś zobaczymy i faktycznie tak było. Przed nami kolejna przeszkoda – trzeba przejść przez rzekę. Z pomocą przychodzi most w postaci konara drzewa przerzuconego na drugi brzeg i lina, która pomaga w utrzymaniu równowagi. Z tym, że to była ta łatwiejsza część. Nadszedł czas na podejście do góry i to nie łagodne. Bez łańcuchów byłoby ciężko. W końcu dotarliśmy!

img_3112

Przed nami Glymur osiągający wysokość 198 metrów…. w większości zamarznięty! Takie uroki wyprawy na Islandię w maju 😉 Niemniej jednak bajeczne widoki jakie towarzyszyły nam tej wyprawie, całkowicie nam to wynagrodziły.

img_3067

img_3068

img_3069

img_3070

Po powrocie do samochodu byliśmy już bardzo zmęczeni. Dojechaliśmy do The Old Post Office Guesthouse i zapadliśmy w głęboki sen… 🙂


Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s