Wschodnia Islandia nie jest zbyt popularna wśród turystów i naprawdę nieraz czuliśmy, że otaczają nas tylko miejscowi (o ile w ogóle kogokolwiek widzieliśmy…). A fiordy wschodnie mają wiele do zaoferowania! Piękne miasteczka w otoczeniu wysokich gór, malownicze trasy czy przechadzające się stada… reniferów 😉
Jeśli budzisz się, a za oknem masz taki widok jak ten poniżej, dzień od razu staje się piękniejszy ❤
Zwiedzanie rozpoczęliśmy od Borgarfjörður i sprawdzenia czy maskonury naprawdę można spotkać tylko o zachodzie słońca. I jest to aż nieprawdopodobne, ale tak! Do południa nie zobaczyliśmy ani jednego!
Natomiast krajobrazy były niczego sobie. Spotkaliśmy też pola gdzie suszone są ryby, a w zasadzie w tym okresie to już same głowy ryb. Swoją drogą to suszone ryby zaraz obok skyru (coś na podobieństwo gęstego jogurtu) są najpopularniejszym przysmakiem islandzkim. Na pewno są to zdrowe przekąski, a sama kuchnia islandzka jest podobno najzdrowsza na świecie! Jednak te dwie rzeczy nie trafiły w moje podniebienie… 😉
Wyjeżdżając z miasta mijaliśmy trochę znaków drogowych informujących o możliwych odłamkach skalnych spadających z góry. I szczerze mówiąc nie specjalnie się przejęliśmy, bo już nie raz podobne znaki widzieliśmy i jakoś nic się nie działo… Od czasu wizyty na Islandii będziemy sobie je brać bardziej do serca. Ten kamień na zdjęciu nie był największym jaki spotkaliśmy na samym środku drogi…
Po drodze do kolejnego miasta mijaliśmy konie, które praktycznie cały czas żyją na wolności i są bardzo przystosowane do klimatu panującego na wyspie. Są to tak zwane kuce islandzkie i stanowią jedną z najczystszych na świecie ras tych zwierząt.
Droga do Seyðisfjörður to ta sama droga, którą Walter Mitty w niezwykle widowiskowy sposób przemierzał w filmie „Sekretne życie Waltera Mitty”! ❤ Z tym, że u nas zamiast bajecznie zielonych pól, był śnieg. Co generalnie nie umniejszyło naszego zachwytu – świetna droga, imponujące serpentyny, wodospad i piękne miasteczko otoczone wysokimi górami, z których co kawałek wypływa woda i tworzy wodospad. W samym Seyðisfjörður na uwagę głównie zasługuje błękitny kościół, w którym od czerwca do sierpnia odbywa się festiwal jazzowy.
Następne miasto do którego wjechaliśmy to Eskifjörður, znane z super malowniczego wodospadu w samym centrum. Oprócz tego, osoby pragnące bardziej zgłębić historię tego regionu, mogą wstąpić do Wschodnioislandzkiego Muzeum Morskiego.
Tego dnia mieliśmy zaplanowany nocleg w Höfn, a po drodze podziwianie widoków. Tymczasem dodatkowych atrakcji dostarczyły nam renifery! Raz nam przebiegły przez drogę, raz sobie po prostu stały na drodze i za bardzo nie wiedzieliśmy co zrobić, żeby sobie poszły… Okazało się, że wystarczyło podjechać trochę bliżej, bo to są bardzo duże zwierzęta i jednocześnie bardzo płochliwe 😉
W samym Höfn znaleźliśmy nasz guesthouse i udaliśmy się na prawdziwą ucztę! Miasto słynie z owoców morza, głównie homarów i langustynek. W pierwszy weekend lipca można załapać się nawet na Festiwal Homara. Nie pozostawało nam nic innego jak tylko rozpocząć degustację w restauracji Humarhöfnin Veitingahús, którą bardzo serdecznie polecamy ❤
Przepiękne krajobrazy i tak niesamowicie wyludnione. Moje marzenie o wakacjach … 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
To nie pozostaje nic innego jak kupować bilety 😉 początek roku to idealny czas na planowanie wyjazdu w tym kierunku pod koniec wiosny czy w lecie! A Islandia jest naprawdę cudowna ❤
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dzięki za zachętę. Tylko z tym urlopem też nie tak łatwo …
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ehh… rozumiem… urlop to jest pewne ograniczenie 😕 ja też za każdym razem próbuje maksymalnie wykorzystać każdy dzień… a co do Islandii to zawsze można zastanowić się nad krótszym wypadem w okolice Reykjaviku i Złotego Kręgu 🙂 pozdrawiam!
PolubieniePolubione przez 1 osoba