Majestatyczny Golden Gate Bridge, tajemnicze Alcatraz, metropolia położona pomiędzy wzgórzami… To właśnie kultowe San Francisco, które nieraz było inspiracją dla piosenek podbijających listy przebojów, obraliśmy za pierwszy cel naszej kalifornijskiej przygody.
W SF spędziliśmy trzy ekscytujące dni. Jest to tętniące życiem, przecudowne miasto, do którego zawsze będziemy mieli sentyment i do którego, jeśli tylko nadarzy się okazja, będziemy chętnie wracać (no i wracamy – już w kwietniu!).
Nie może być jednak tak kolorowo – z mojej perspektywy mamy do czynienia z dwoma, zasadniczymi minusami – po pierwsze jest to jedno z najdroższych miast na świecie, a po drugie żyje tam wielu bezdomnych. Oficjalne statystyki mówią, że jest to drugie pod względem liczby bezdomnych miasto w USA (zaraz po Nowym Jorku). Przerażająco smutne jest to, że przechodząc ulicami w samym centrum, mija się rzędy śpiących ludzi…
Wracając do tego, co udało nam się zobaczyć… Nasz hotel znajdował się tuż przy Union Square, więc tam udaliśmy się na samym początku. Mnóstwo restauracji, sklepów, w tym górujący budynek Macy’s… Jednak zakupy nie były celem naszego spaceru 😉
Szybko opuściliśmy plac kierując się do żywiołowego China Town. W San Francisco mieści się najstarsza w Stanach i druga co do wielkości chińska dzielnica na całym świecie (oczywiście poza Azją). Jest to też najgęściej zaludniona okolica w mieście. My akurat trafiliśmy na Autumn Moon Festival, dzięki czemu tym przyjemniej i ciekawiej mogliśmy zakosztować orientalnej kultury 🙂
Z atmosfery egzotycznej fiesty, trafiliśmy do poważnego centrum finansowego ze szklanymi biurowcami. Imponujące, ale to nie to samo co Nowy Jork 😉 Dalej kierowaliśmy się w stronę nadmorskiej promenady.
Właśnie stamtąd można podziwiać panoramę miasta, to tam zaczynają się wycieczki do Alcatraz, to tam znajduje się Pier 39, czyli centrum handlowo-rozrywkowe zbudowane na molo.
Na Pier 39 można znaleźć mnóstwo sklepów, restauracji, można odwiedzić oceanarium czy podziwiać dumnie wylegujące się lwy morskie! Leniwe, wielkie stworzenia, nazywane są także uchatkami kalifornijskimi. Jest ich naprawdę mnóstwo!
Miało być to miejsce, z którego po raz pierwszy zerkniemy na słynny most Golden Gate. Niestety, chociaż pogoda wydawała się słoneczna z niewielkimi chmurami, most tonął we mgle czy w chmurach… W każdym razie był niewidoczny, a nam pozostała nadzieja, że kolejne dni okażą się pod tym względem trochę bardziej sprzyjające 😉
Na koniec dnia przeszliśmy się jeszcze kawałek wzdłuż wybrzeża i wróciliśmy do hotelu, żeby zregenerować siły i dojść do siebie w związku z 9-godzinną różnicą czasu 😉 Bo kolejne dni to kolejne wyzwania – Alcatraz, Golden Gate Bridge… ❤
W San Francisco nie byłam. Najdalej na zachód dotarłam do Doliny Śmierci.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Tez dotarliśmy do Doliny Śmierci – zdecydowanie warte odwiedzenia miejsce!
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
O tak. Wymarła pusta pod żarem słońca. Ale ile kształtów i kolorów!
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Jest niesamowita! Byliśmy tam cały dzień do zachodu słońca, który podziwialiśmy z jednego wzniesienia 😊 mam zamiar opisać wrażenia właśnie stamtąd w najbliższych dniach! 😉
PolubieniePolubione przez 2 ludzi