Ostatni dzień na Oahu i tym samym ostatni dzień na Hawajach wykorzystaliśmy do granic możliwości! 😀 Wybraliśmy się na kolejny szlak w pobliżu Honolulu, a następnie na relaks na plażę. Ale żeby nie było tak standardowo, to trzeba zaznaczyć, że szlak był najtrudniejszy z tych na Oahu, a plaża najpiękniejsza… 🙂
Z samego rana wsiedliśmy w autobus w Waikiki, który zawiózł nas na, już dobrze nam znany, przystanek przy Hanauma Bay. Tym razem skierowaliśmy się w stronę lądu, a dokładnie w stronę specyficznego stożkowatego wzniesienia Koko Head. Podobno jest to jeden z najlepszych szlaków na Oahu, a widoki zdecydowanie rekompensują trud wejścia na szczyt. Chcieliśmy to sprawdzić 🙂
Koko Crater Trail prowadzi po starych torach kolejowych, które w czasie wojny były wykorzystywane do dostarczania prowiantu do bunkrów (pillboxes). Cała trasa ma 1,8 mili, podobno liczy 1050 schodów i wygląda na całkiem przystępną. Stojąc u stóp torów wydawało nam się, że będzie całkiem miło i przyjemnie. Tym bardziej jak obserwowaliśmy osoby trenujące w tym miejscu, które po prostu sobie wbiegały i zbiegały z górki.
Okazało się, że czekał nas morderczy wysiłek! Na początku trasa jest niezła – tory są w przyzwoitym stanie a wzniesienie niezbyt strome.
Z biegiem czasu zaczyna się robić coraz trudniej. Bo tak na prawdę mamy do czynienia z 1050 schodami, które odpowiadają 2100 standardowym schodom! A te które trzeba pokonać są bardzo nieregularne, czasami niesamowicie wysokie, zdarza się że pod nimi nie ma ziemi, a tylko przepaść… 😉 Do tego im wyżej, tym bardziej stromo. W pewnym miejscu praktycznie nie da się iść dalej bez podpierania się rękami. No a poza tym, z godziny na godzinę, a w zasadzie z minuty na minutę robiło się coraz goręcej…
Ale czego się nie robi dla taaaaakich widoków… ❤
Z jednej strony widok na Honolulu i Hanauma Bay, z drugiej na Sandy Beach. Podobno to ulubiona plaża Baraca Obamy… 🙂
Po zejściu w Koko Head byliśmy wykończeni. Doszliśmy na przystanek, gdzie czekał nas przymusowy prawie godzinny postój (właśnie tak działa tam komunikacja miejska…). W końcu przyjechał nasz autobus, który zabrał nas na Makapu’u Beach.
Pierwotny plan zakładał przejście jeszcze jednej trasy do Makapu’u Point, czyli do najbardziej na wschód wysuniętego punktu Oahu. Ostatecznie zadowoliliśmy się zdjęciami z daleka 😉
Wsiedliśmy do kolejnego autobusu, którym dojechaliśmy do Waimanalo Beach. Dla mnie to najpiękniejsza plaża na Oahu! Długa, szeroka, z niesamowicie niebieską wodą i malutkimi wysepkami na horyzoncie, które dodają szczególnego, egzotycznego klimatu. Bajka!
Tak zakończyliśmy nasze wielkie hawajskie wakacje. Było pięknie! Jeszcze kiedyś tu wrócimy 🙂
A za niedługo na blogu pojawi się podsumowanie całego wyjazdu od tej strony bardziej praktycznej…
Piękne widoczki, pewnie żal było wyjeżdżać..
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Oj było… chętnie zostalibyśmy jeszcze co najmniej kilka dni dłużej
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Mówią, że lepszy niedosyt, niż przesyt. Chociaż w przypadku Hawajów chyba trudno „przedawkować” 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Myśle, że nawet Hawaje można przedawkować, bo te wyspy nie są specjalnie duże 😉 ale nam brakło czasu na odwiedzenia Big island…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Zatem jest powód, by wrócić tam ponownie 🙂
O ile dobrze kojarzę, to chyba „Lost” kręcili na Hawajach. Tylko nie pamiętam, czy na Oahu, czy na Kauai.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dokładnie tak! A Lost na pewno kręcili na Oahu, we wpisie o North Shore znajdziesz jedno zdjęcie wyglądające jak wprost z serialu 😉
https://womanandtheworld.pl/2017/08/01/usa-oahu-w-strone-polnocnego-wybrzeza/
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Bajeczne krajobrazy!
PolubieniePolubione przez 1 osoba