Wycieczka na Maltę była dość spontaniczną akcją. Pod koniec stycznia wpadły nam w oko dość tanie bilety na luty i w taki oto sposób spędziliśmy cudowne 4 dni na tej niewielkiej wysepce na Morzu Śródziemnym.
Na Maltę planowaliśmy się wybrać już od dłuższego czasu, głównie żeby odwiedzić naszych dobrych znajomych, którzy mieszkają tam od maja ubiegłego roku. Z drugiej strony raczej negatywne opinie o Malcie od kilku innych osób, skutecznie odciągały nas od pomysłu zakupu biletów… W końcu stało się i wiecie co? To był fantastyczny wyjazd!
Pod koniec lutego na Malcie, pogoda zaczyna się zmieniać z zimowej na wiosenną. Coraz więcej dni jest słonecznych, temperatura dochodzi do 15 stopni i są to idealne warunki do zwiedzania.
Co nas zaskoczyło o tej porze roku?
Po pierwsze liczba turystów – naprawdę jest ich sporo i nawet nie chcę myśleć co się dzieje w szczycie sezonu… Po drugie liczba samochodów i jednocześnie problem ze znalezieniem miejsc parkingowych (komentarz taki sam jak do zdania wcześniej). Po trzecie bardzo duże wahania temperatury – w ciągu dnia czasami chodziliśmy ubrani w t-shirt z krótkim rękawem, wieczorami natomiast na ten t-shirt trzeba było założyć bluzę i kurtkę. A do tego nieraz wiał super porywisty i chłodny wiatr! Ciekawostką jest również to, że na Malcie nie ma ogrzewania (ewentualnie to z klimatyzacji) a okna nie należą do tych najbardziej szczelnych… 😉 Lepiej więc wrzucić do plecaka cieplejszą piżamę i bluzę.
Pierwszy dzień upłynął nam na przyjemnym spacerze po okolicach San Gwann i San Julian’s. Od samego wyjścia z domu, rzucają się w oczy klimatyczne uliczki i piękna architektura! Szczególnie charakterystyczne są balkony…
Niestety wiele budynków jest dość mocno zaniedbanych i brudnych. Natomiast bogate zdobienia całkowicie to wynagradzają. Niesamowite jest to, że byliśmy po prostu w zwykłym centrum popularnego kurortu, a tam znajdują się takie budynki!
To co jednak zrobiło na nas największe wrażenie to kolor wody – przepiękny głęboki lazur ❤
Wzdłuż malowniczego wybrzeża ciągnie się promenada z licznymi restauracjami, kawiarniami i sklepami. Znaleźliśmy tam również wypożyczalnię samochodów, gdzie wynajęliśmy naszą Toyotę Aygo na kolejne 3 dni.
W między czasie zrobiliśmy sobie przerwę na pyszny lunch we włoskiej restauracji. Dlaczego włoska a nie maltańska? 😉 Zacznijmy od tego, że Malta znajduje się jakieś 80 km na południe od Sycylii i generalnie widać, że wyspę zamieszkuje wielu Włochów. A jak wielu Włochów to i wiele dobrych włoskich restauracji.
Inną sprawą jest to, że kuchnia maltańska jest dość ciężka i tłusta, a częstym składnikiem wielu dań jest… mielonka! Niemalże tak samo popularna jak na Hawajach… Unbelievable.
W każdym razie pizza w Al Solito Posto była wyśmienita!
Idąc dalej znaleźliśmy się w Sliemie. Jest to kolejny ośrodek turystyczny tym razem jednak z bardziej nowoczesnym, biznesowym centrum oraz eleganckimi butikami. Na samym końcu znajduje się dobrze zakamuflowane centrum handlowe (na zdjęciu po prawej stronie za kolumnami) 😉 Kilkupoziomowa galeria znajduje się pod ziemią, na poziomach -1, -2, -3… Na poziomie 0 można przysiąść na pysznej kawie i ciachu w jednej z kawiarni. Natomiast na jej dachu umieszczone jest pełnowymiarowe boisko do piłki nożnej 😉
Tuż przy centrum handlowym jest genialny punkt widokowy na Vallettę! Co za malownicze miejsce ❤
Tak zakończył się nasz pierwszy, bardzo przyjemny dzień na Malcie.
W kolejnych dniach odwiedziliśmy:
– Marsaxlokk, St. Peter’s Pool, Blue Grotto, Dingli Cliffs
– Vallettę i maltańskie trójmiasto
– Mellieha Bay, Popeye Village, Tuffieha Bay, Mdinę i Rabat